środa, 31 stycznia 2018

Będzie o "erce". Barrrrdzo trrrrudnej głosce.


Każdy logopeda ma z nią trochę zachodu. 
Wymaga cierpliwości, czasu i sporej porcji ćwiczeń.

Czasem udaje się wywołać tylko ćwiczeniami,
czasem wspomagamy się wibratorem logopedycznym. 
Osobiście wspomagam się wibratorem logopedycznym p. Bochniarza. 


Od lat uważam jednak, 
 (niezależnie, czy wspomagamy się techniką, czy nie)
że prawidłowo poprowadzony pierwszy etap terapi,
 (czyli ten zaraz po motoryce aparatu mowy) 
daje nam sporą szansę, 
że następne etapy przejdziemy lekko.

Ten etap to zestawienie głoski [r] z głoską [t] i [d].

Niemal to samo miejsce artykulacji sprawia, że odpowiednia ilość ćwiczeń
wzbudzi wibrację potrzebną do prawidłowej artykulacji  głoski [r].
Ale tych ćwiczeń - gotowych - jest bardzo mało.

W sobotę wpadłam na pomysł, 
by wśród nas - logopedów - utworzyć takie miejsce,
do którego - jak do worka - wrzucimy swoje pomoce.

Wymienimy się tym, co opracowałyśmy same 
likwidując luki na rynku wydawniczym.

Jeśli jesteś logopedą i chcesz z nami być zapraszam ;-)

Od niedzieli  w grupie pojawiło się tyle świetnych pomysłów, 
że sama nie wiem, co drukować pierwsze.

Ale nie tylko biorę z grupy.
Nadal tworzę swoje.

Dziś pomoc, która łączy w sobie kilka ćwiczeń:

1. Ćwiczenie małej motoryki i planowania ruchu 
(praca z wsuwaniem i wysuwaniem wkładu w pudełku od zapałek)

2. Ćwiczenia utrwalające realizację logotomu [TR, DR] 
w połączeniu z samogłoskami.

3. Ćwiczenie słuchu fonemowego 
(pamiętacie? to mój konik, wiele już o nim pisałam).

Co nam potrzebne?
- arkusz z obrazkami, wyrazami i logotomami (np. mój),
- 9 pudełek dla logotomu TR
- 9 pudełek dla logotomu DR

Pudełko ma naklejony obrazek:





Pod spodem jest naklejony wyraz z zaznaczoną wysłuchwaną częścią:







Do kompletu mamy jeszcze etykietkę z logotomem:


Przebieg ćwiczeń

1. Rozkładam przed dzieckiem pudełka z obrazkami.





2. Omawiamy obrazki, nazywamy.
  (w zależności od etapu albo zastępujemy TR logotomem TD, 
albo realizujemy już jako TR.)

3. Jeśli dziecko czyta odczytuje napis na etykietce. 
(jeśli nie czyta - odczytuję sama)



4. Nazywając obrazki na pudełkach szuka właściwego, 
z którego pochodzi trzymany w ręku logotom.




5. Jeśli dziecko ma trudności z wysłuchaniem wśród wszystkich 
- podaję dziecku dwa pudełka (dobre i złe).




6. Jeśli dziecko prawidłowo wskazało ilustrację odwraca pudełko
 i porównuje, czy na spodniej część wyraz ma wyróżnione dokładnie takie same litery.
Dziecko nie musi umieć czytać - pracuje tu na tożsamościach literowych, 
czyli szuka: taki sam.




7. Jeśli dziecko wykonało zadanie prawidłowo chowa etykietkę do pudełka, 
zasuwa pudełko i odkłada na bok.




8. Analogicznie pracuje na pozostałych  pudełkach.

wersja trudniejsza:
Jednocześnie pracujemy na obu zestawach, 
czyli mamy na stole 18 pudełek/wyrazów.

Na zdjęciu łatwiej - bo jeszcze podzielone na TR i DR



Pomysł jest mój, autorski.
Mam słabość do pudełek od zapałek. To taki wdzięczny, tani materiał.
Moje ilustracje są zalaminowane, by posłużyły na dłużej.

Jeśli chcesz otrzymać materiał do przygotowania własnego zestawu
 zostaw dobre słowo w komentarzu i adres e-mail
Pudełka musisz zakupić sam/sama ;-)

czwartek, 25 stycznia 2018

W stajni Adrianny ;-)


Też tak macie? 
Przechodzicie sklepem w poszukiwaniu baterii, a wychodzicie ze stajnią?

Ja tak mam ;-)
 Często.

Tym razem nie umiałam sie oprzeć pięknej stajni i jej mieszkańcom.




Tak więc powstała prosta pomoc do budowania komunikacji zdaniowej
oraz do ćwiczenia orientacji przestrzennej.

Przy okazji ćwiczymy też małą motorykę:
- stajnia ma rozpinane suwaki,
- dach stajni zamyka się na rzep,
- koniki mają zawiązywane na szyi kolorowe chustki.




Cel zajęć:
- ćwiczenie małej motoryki,
- bogacenie słownika czynnego i biernego,
- budowanie wypowiedzi zdaniowej, czterowyrazowej,
- ćwczenia w określaniu stosunków przestrzennych,
- utrwalanie nazw kolorów: biały, czarny, brązowy,


Pomoce:
- stajnia,
- trzy konie (każdy w innym kolorze)
- ilustracje pokarmów (buraki, marchew, jabłko, siano, słoma, owies)
- karty pracy (dla każdego konia taki sam zestaw)

Przebieg zajęć:


Kiedy już obejrzeliśmy stajnię, konie, chustki 
zaczynamy ćwiczenia w bogaceniu mowy zdaniowej.

Przed stajnią rozkładam ilustracje ulubionych przysmaków koni:

słoma, owies, siano, marchew, jabłka, buraki.


Podaję dziecku pierwszą etykietkę.
Wspólnie odczytujemy zapis:
Koń je jabłko.

Dopytuję "Jaki kolor ma koń?"

Nasze zdanie brzmi teraz: Biały koń je jabłko. 


Dziecko wybiera właściwego konia i kładzie go przy właściwej ilustracji.


- pytam: "Co je biały koń?"
- dziecko odpowiada: "Biały koń je jabłko".

Mamy zdanie z czterema wyrazami :-)

Analogicznie wybieramy karty dla innych koni.

(klikając w zdjęcie powiększysz je)


Mam przygotowane karty z każdym posiłkiem dla każdego konia.



Kiedy dziecko opanuje już samodzielnie budowanie zdań
przechodzimy o poziom wyżej, czyli losujemy przypadkową kartę.



Zadaniem dziecka jest prawidłowo odczytać informację
i wybrać właściwy smakołyk dla właściwego konia.

Wylosowano taką kartę.

Dziecko odczytuje: "Czarny koń je siano." 


Układa właściwe przedmioty:


Można ćwiczyć wszystkie wyrazy, można wybrać kilka.
Ważne, by dziecko opanowało strukturę tego zdania 
i nie pomijało żadnego wyrazu.

W wersji dla dzieci czytających są jeszcze etykiety
do układania zdania.

Dziecko musi wybrać właściwe słowa i zbudować z nich zdanie.

Moje etykiety przyklejane są na rzep.

(tu będzie fotka)
===================================================



Kiedy nakramiliśmy konie możemy poćwiczyć orientację w przestrzeni.

Moja guru terapeutyczna: prof. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska
jak mantrę powatarzała nam:

"Nie ćwicz orientacji przestrzennej na kartce.
Znajdź pudło, misia i wtedy ćwicz"

Zatem ćwiczymy:-)

Wszystkie konie są poza stajnią. 

Wybieramy pierwszą kartkę, odczytujemy zdanie (też czterowyrazowe)
i ustawiamy właściwego konia we wskazanym miejscu.

(jeśli dziecko nie czyta - odczytuję, dziecko powtarza)


Jeśli dziecko nie potrafi okreslić przestrzeni - pomagam.

Z wylosowanych kart ustawiliśmy konie w następujący sposób.



Sprawdzamy, czy nie ma pomyłek, czy na pewno każdy koń jest tam,
 gdzie powinien być (według zapisu na karcie pracy)

Mam przygotowane karty pracy z przyimkami (obok, w, za przed), 
ale zamierzam przygotować więcej ;-)


Ćwiczymy i ustawiamy. 

======================================================

Od kilku dni w mojej Pracowni zamiast bałwanków, pingwinów
 i innych tematów zimowych
pracują konie.

Stajnia jest miękka, przyjemna w dotyku, konie też.
To naprawdę świetna zabawka za bardzo sensowne pieniądze.

Jeśli chcesz mogę podzielić się kartami pracy.
Wystarczy zostawić w komentarzu dobre słowo i adre e-mail.

PS. Stajnia kupiona w markecie sieci KIK.
Kosztowała (stajnia plus trzy konie) 34,99 zł

piątek, 19 stycznia 2018

Kuferek logopedyczny. Mój ;-)


Każdy z nas - logopedów- ma swoje ulubione pomoce 
do nawiązania kontaktu z małym dzieckiem.
Pierwszego kontaktu.

Kuferek logopedyczny, czyli kilka przedmiotów,
które zapakowane w torbę oswoją nas i dziecko;
sprawią, że nasze spotkanie będzie ciekawe 
i osiągniemy swój zamierzony cel
nie strasząc dziecka ;-)

Mój kuferek prosi się o wymianę (sama torba), 
ale zawartość kompletowana od dawna
wygląda tak:


W środku jest:

- rekin,
- wąż,
- pompon,
- myszka,
- pszczoła,
- biedronka (z lusterkiem pod spodem)
- lala,
- kwiatek,
- układanka  świnka
- zwierzątka: pies, kot, osioł, kura, świnia, krowa


- piszczek z odgłosami zwierząt: kura, świnia, krowa
- czeko-tubka i mus owocowy


- rękawiczki jednorazowe,
- łyżeczki jednorazowe,
- piórka,


Jak pracuję z kuferkiem?

Tłumaczę dziecku, że mam taki specjalny kufer, a w nim same fajne zabawki.

Wyciągamy kolejno coś ze środka.

Każda zabawka/przedmiot pomaga mi w pierwszej ocenie dziecka.

- rekin - naśladujemy jakie ma zęby (sprawdzam, czy dziecko potrafi zacisnąć zęby, odsłonić zęby - motoryka warg)

- wąż - naśladujemy syk węża (język ułożony za dolnymi zębami, zęby zbliżone)

- pompon - pomaga w wywołaniu samogłoski metodą werbo-tonalną,

- myszka - naśladujemy odgłosy myszki (pi, pi, pi) - oceniam zwarcie warg,

- pszczoła - naśladujemy odgłosy pszczoły (język ułożony za dolnymi zębami, zęby zbliżone)

- biedronka (z lusterkiem pod spodem) - unosimy język do góry, tyle razy, ile kropek ma biedronka, obserwujemy to w lusterku na spodzie biedronki (oceniam motorykę języka)

- klepsydra - wypowiadamy samogłoskę tak długo, jak długo przesypuje się piasek - moja klepsydra trwa 30 sekund

- lala - dziecko nazywa/powtarza wyraz [lala] (oceniam motorykę języka), wprowadzam zabawę tematyczną (na zdjęciu nie ma kołderki i poduszki - lala idzie spać.) - oceniam umiejętność wchodzenia w zabawę, ziewamy...

- kwiatek - naśladujemy kichanie - wącham, odchylam głowę do tyłu, mówię: aaaa-psik, dziecko naśladuje; wstępnie oceniam sprawość podniebienia miękkiego,

- układanka  świnka - układam, demontuję, pokazuję dziecku - dziecko układa. Oceniam zdolność zapamiętywania, odtwarzania bez wzoru i wg wzoru (mam zdjęcie ułożonej układanki)

- zwierzątka: pies, kot, osioł, kura, świnia, krowa - ćwiczymy onomatopeje (odgłosy zwierząt) - dziecko mówi jakie odgłosy wydaje kolejne zwierzątko,

- piszczek z dźwiękami zwierząt - odtwarzam głos kury - dziecko wybiera ze wszystkich zwierząt czyj to głos, potem krowa, potem pies - sprawdzam uwagę słuchową,

- czeko-tubka, mus owocowy  i łyżeczki jednorazowe, - pytam rodzica, czy dziecko może zjeść odrobinę produktu. Pytam dziecko, który smakołyk woli. Wybrany produkt wyciskam na wypukłą część łyżeczki, proszę dziecko, by wysunęło język i zlizało smakołyk. Jeśli nie wie jak - demonstruję. Oceniam język, ruchomość, oceniam wstępnie wędzidełko podjęzykowe.

- rękawiczki jednorazowe - jeśli muszę dotknąć języka, warg dziecka, choć na pierwszych zajęciach (jeśli nie ma koniecznej potrzeby) nie dotykam maluchów, by ich nie wystraszyć.

- piórka - pytam rodzica, czy dziecko nie ma alergii na piórka (mam naturalne). Układam piórko na wyprostowanej dłoni. Proszę o zdmuchnięcie: lekko, cicho. Dziecko naśladuje. Oceniam umiejętność dmuchania, wstępnie oceniam tor oddechowy.


Po takim spotkaniu mam szkic funkcjonowania dziecka.

Mam też rozbawione wesołe dziecko, 
które chętnie przyjdzie na terapię, 
bo wie, że nie ma się czego bać ;-)


To nie jest standaryzowane badanie.
To nie jest przebieg całej diagnozy.

To mój sposób na pokonanie strachu u malutkich dzieci, na wzbudzenie ich zainteresowania.

Nie każde dziecko zrobi wszystko, ale nie trafiłam jeszcze na dziecko, które nie zrobiło nic.

Chętnie zobaczę/poczytam co macie w swoich kuferkach ;-)


PS. Z małym dzieckiem pracuję tylko na konkretach, nie na ilustracjach.

PS1. Szukam nowego kuferka w przestrzeni Allegro ;-)

PS 2. Do zapisu mam stworzony specjalny druk, na którym szybko zaznaczam prawidłowe i nieprawidłowe realizacje.

wtorek, 16 stycznia 2018

Blok - ale nie czekoladowy ;-)




Składniki:

200 g mleka w proszku (można dodać trochę więcej, by blok nie był zbyt luźny)

100 g cukru
1 opakowanie cukru waniliowego - 16 g
75 g masła
pół szklanki wody
200 g mieszanki bakaliowej (migdały, rodzynki, orzechy)
dwa arkusze wafla (suchego, pokruszonego)




W garnuszku na niewielkim gazie rozpuścić masło, cukier, wodę, pod koniec dodając cukier waniliowy. Dokładnie wymieszać i odstawić do lekkiego przestudzenia.

W osobnym naczyniu wymieszać mleko w proszku i bakalie i pokruszone wafle, po czym powoli, mieszając, wlać rozpuszczoną zawartość garnuszka.

Bardzo dokładnie wymieszać, wyłożyć do małej keksówki (wyłożonej uprzednio folią aluminiową). Przykryć folią od góry (by nie chłonęło zapachów) i wstawić do lodówki, najlepiej na 24 h.

Smacznego :)

Przepis pochodzi ze strony Doroty:  jednak nieznacznie go sobie zmodyfikowałam:)


Całkiem prywatnie - o spełnianiu własnych marzeń.


Mam marzenia.

Mam ich niewiele, ale ciągle mam.

O tym jak ważne są marzenia i po co są marzenia możesz posłuchać tu:


Dobra kawa, 20 minut wolnego czasu i nic nie będzie jak było wcześniej ;-)

O marzeniach zaczyna się w 9 minucie, ale nie omińcie wcześniejszych minut ;-)


Moje pierwsze z marzeń szło sobie ze mną ponad 35 lat, może nawet więcej.


Dawno temu (miałam wtedy może 5,6 lat?)
jeździłam z rodzicami do znajomych.

Ot takie niedzielne spotkania przyjaciół.
Dorośli grali w karty, dzieci bawiły się.

Znajomi rodziców nie mieli dzieci.
Mieli piękne miekszanie pełne ciekawych rzeczy.
Były lata 70-te.
Wszyscy wtedy mieli tak samo w mieszkaniach, 
ale tamto mieszkanie na długo utkwiło mi w pamięci.

Było zupełnie inne, choć w bloku.

Pani domu przygotowywała dla nas (trzech sióstr) ciasteczka, napój.

Dawała nam też do zabawy butelkę.

Nie, to nie była zwykła butelka

To była butelka z pozytywką.

W szklanej kopule tańczyła baletnica.

Wpatrywałyśmy się w nią z uwielbieniem.

Dźwięk tej pozytywki długo jeszcze słyszałam.
Kojarzył mi się wtedy z niewyobrażalnym bogactwem.
Bo skoro ktoś pije  z takich butelek, to musi być bardzo bogaty.

To były myśli pięcioletniej dziewczyki ;-)

Szukałam potem takiej butelki,
ale ciężko było ją gdziekolwiek wypatrzeć.

I oto nagle znalazłam przypadkiem na Allegro.

Miała w sobie jeszcze alkohol z tamtego okresu,
ale cenę miała zaporową.

Nie ucieszyło mnie, że sprzedawca z czasem opuścił cenę 
z 2000 zł na 1500 zł.



I oto nagle, tuż przed Świętami Bożego Narodzenia
 trafiłam na inną aukcję.


Z drżeniem serca czekałam na przesyłkę.
Było z nią trochę zawirowań, 
ale w końcu dotarła 

i oto moje marzenie z dzieciństwa spełniło się.


Mam swoją własną baletnicę.
Za 96 zł :-)


Jędruś ją nakręca i patrzy w nią takimi oczami,
jakimi ja wpatrywałam się 40 lat temu.....

Marzenia trzeba mieć.
Trzeba je spełniać, ale koniecznie nadal jakieś posiadać ;-)

Mam jeszcze inne marzenia.
Kiedyś je spełnię, są w zasięgu ręki ;-)

Moja pozytwka:



Na filmie kawałek, gra baaardzo długo ;-)

Macie marzenia?



sobota, 6 stycznia 2018

Pączki na serku homogenizowanym.



Zachciało się rodzinie wieczorem ;-)
I oto są ;-)


Pączki na serku homogenizowanym.





Szybki deser w 10 minut plus smażenie

300 g serka homogenizowanego,
3 jajka
szczypta soli
1,5 szklanki przesianej mąki
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia.

Jajka wymieszać widelcem z serkiem na gładką masę.
Dodać przesianą mąkę, sól i proszek.
Kłaść łyżeczką na rozgrzany olej (ja smażę w głębokiej patelni)
Smażyć na złoto.


Wyjmować na talerz wyłożony ręcznikiem kuchennym.
Gdy ostygną posypać cukrem pudrem.

Z przepisu wychodzi jakieś 10-15 sztuk więcej niz na zdęciu.



Smacznego :-)

piątek, 5 stycznia 2018

Mój pierwszy entrelak.


Przymierzałam się do niego wiele razy wzdychając, że musi być trudny.
Przeglądałam Internet smucąc się, że to nie na moje umiejętności.

Ale nadszedł taki dzień, w którym znalazłam w sobie determinację i...
zaczęłam.

Początki samej techniki opisałam tu, co powstało z mojej próby - tu.

Potem było już tylko gorzej.

Przekombinowałam wzór dodając ażur.


Sam ażur fajny, ale do jednobarwnej nitki.

W efekcie wszyskiego było za dużo....



I wtedy nadszedł drugi przełom - wszystko sprułam i zaczęłam od nowa ;-)


Tuż przed blokowaniem wyglądał tak:



Wyprany i naciągnięty do wysuszenia nabrał szlachetności,
i mimo pstrokacizny włóczki prezentuje się tak:




Prawa strona:


Lewa strona ;-)


W całości ma wymiar: 


Zrobię mu jeszcze fajne zdjęcie w ładnym otoczeniu,
ale mimo to już go bardzo lubię. 
Zwłaszcza za to, że pokazał mi, 
że nie ma rzeczy niemożliwych.

Na drutach powstaje kolejny, 
wszak Św. Mikołaj przyniósł ciekawszą włóczkę ;-)