Taki mi się "miękki" tytuł zrobił.
Poduszka chodziła za mną już dawno.
nie tyle sama poduszka,
co ten czas, kiedy myślisz, układasz tkaniny,
tniesz, spinasz, szyjesz, prasujesz....
aż powstanie to, co zaplanowałaś.
Materiał główny to spodnie od piżamki mojego synka.
Niemal w nich nie spał - jakoś tak od razu były za małe.
Czerwony - to poszewka na poduszkę, prana już wczesniej,
więc sprawdzona, że nie farbuje.
Granatowy to ostatni kawałek rękawa mojej koszuli.
Koszula kupiona kiedyś w lumpexie.
Dała ramkę bałwankowej makatce i ostatni kawałek
przysłużył się i tej podusi.
Wyszły mi takie mini-skrawki życia ;-)
Ułożona na płasko ;-)
Wypełniona podusią ;-)
Gotowa czeka na Jędrka ;-)
Na fotkach widać plamkę na niebieskim pasku
- to wina żelazka - para zmoczyła materiał.
Zrobię fotkę jak tylko wyschnie,
ale chciałam Wam na świeżo pokazać ;-)
Dawno nie szyłam....
potrzebowałam tego czasu
sam na sam z maszyną....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twoje słowa ;-) Są inspiracją do mojej dalszej pracy ;-)