Ostatnia ze stron, na których się dzieje ;-)
To rewers pierwszej karty - okładki.
W lumpeksie udało mi się kupić siatkę o dużych oczkach - chyba od wózka.
Docięłam fragment większy niż A4.
Przypięłam ją do arkusza filcu.
Ależ mi się w oczach mieniło....
Bardzo ciężka do pracy.
Zastanawia mnie, czy to moja wada wzroku nie dawała sobie rady,
czy faktycznie taka iluzja powstała, że ciężko było tę siatkę
w liniach prostych i prostopadłych zorganizować.
Po przeszyciu boków przypięłam szpileczkami tasiemkę,
która miała wyznaczać drogę labiryntu.
Przeszyłam maszyną.
Wrzuciłam kilka kolorowych guzików różnej wielkości,
które zostaly mi z zakupów do palety.
Calość doszyłam do szarego filcu - bazy, na którym była juz przygotowana
wierzchnia strona okładki, ale o niej jutro ;-)
Strona gotowa.
Okładka również.
Na fotkach widać fragment tego, co wymyśliłam, by zawartość tej książki nie była ruchoma ;-)
Jędrusiowi podoba się i całość i labirynt osobno ;-)
Jutro wpis o okładce i zapinaniu całości
wraz z refleksami po debiucie
i planami na przyszłość ;-)
Zajrzyjcie ;-)
Fajny pomysł ,może skopiujemy :D :P
OdpowiedzUsuńDziękuję ;-) Pewnie - miło być czyjąś inspiracją ;-)
UsuńSamo patrzenie na zdjęcie siatki przyprawia mnie o lekki zawrót głowy, więc podziwiam, za dałaś radę.
OdpowiedzUsuńSuper Ci to wszystko wyszło. Postaram się też kiedyś taką zrobić. Teraz nasza córka ma 19 miesięcy, więc wielu z tych stron nie potrafiłby opanować. :-)
Pozdrawiam!
ufff - czyli nie tylko ja miałam taki problem z siatką ;-) 19 miesięcy to fajny wiek - pomalutku na pewno dałaby radę wyjąć kropki z biedronki i je nakleić, dopasować kolory - taki sam. Pewnie poradziłaby sobie z łańcuchem choinkowym i rękawiczką ;-) i łowiłaby rybki - oczywiście z Twoją pomocą. Pomyśl - to naprawdę cenna stymulacja ;-)
Usuń:-)
OdpowiedzUsuńKusisz! Mocno się zastanowię.
I tak trzymaj ;-) ja trzymam kciuki, by Ci nie przeszło ;-)
OdpowiedzUsuń